The Banner Saga 2
Sztab VVeteranów
Tytuł: The Banner Saga 2
Producent: Stoic
Dystrybutor: CDP
Gatunek: turowa/RPG
Premiera Pl:2018-04-24
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Tytuł: The Banner Saga 2
Producent: Stoic
Dystrybutor: CDP
Gatunek: turowa/RPG
Premiera Pl:2018-04-24
Premiera Świat:
Autor: Klemens
The Banner Saga 2
Na wstępie pragnę wyraźnie zaznaczyć, iż rzeczony tekst nie będzie wolny od całej gamy spoilerów co do części pierwszej, takoż jego lektura przez czytelników „niewtajemniczonych” odbywa się tylko i wyłącznie na ich własną odpowiedzialność. Zastrzeżenie to jest istotne, albowiem deweloperzy ze studia Stoic postanowili nieco większy nacisk położyć na fabułę.
Podobnie jak to miało miejsce w przypadku „jedynki”, ponownie z drobnymi interludiami przyjdzie nam pokierować losami dwóch karawan, składających się z wyszkolonych wojowników, varlów – czyli swego rodzaju odpowiedników olbrzymów – oraz pozostałych członków klanu niemających z wojaczką nic wspólnego.
Ich opowieści są zupełnie odmienne – o ile pierwsza grupa to typowi pacyfiści, a właściwie uchodźcy przed wojną, o tyle na czele drugiego gremium stoi varli kondotier, myślący nade wszystko w kategoriach wzbogacenia się w tych niespokojnych czasach. W konsekwencji zupełnie różne są oczekiwania dowódców obu grup, wskutek czego gracz musi wykazywać swoistą gimnastykę intelektualno-moralną, co zresztą dostarcza niemałej frajdy.
Trzeba też dod
ać, że twórcy umiejętnie uporali się ze śmiercią jednego z głównych bohaterów w zwieńczeniu pierwowzoru – pomijając możliwość wykreowania własnej opowieści bądź zaimportowaniu stanu zapisu (chwała!), nasze otoczenie nieco inaczej się odnosi wobec nas w związku z wcześniejszymi dokonaniami. Zasadniczo nie zmienia to niczego istotnego, wdzięcznie jednak zwiększa – modne słowo! – immersję.
Nie zmienił się również fakt, że decyzje gracza nieodmiennie potrafią mieć znaczenie – potrafią zadecydować o śmierci określonej postaci czy opuszczeniu przez nią na zawsze (przynajmniej tak by się początkowo zdawało) grupę i samego gracza. Nie wszystkie rezultaty są oczywiste czy nawet przewidywalne, ale scenariuszowo zostają zręcznie wytłumaczone.
Szkoda tylko, że warstwa strategiczna gry – najbardziej zaniedbana w części pierwszej pomimo swego potencjału – została w „dwójce” zupełnie zbagatelizowana. Autorom chyba zabrakło potencjału organizacyjno-finansowego na jej rozwinięcie do pierwotnych zamierzeń, tak że miast rozwoju uświadczyła ona już niemal całkowitej atrofii. W takiej sytuacji zaś staje pod znakiem zapytania celowość przejmowania się głównym – zdawałoby się – zmartwieniem jaki stanowi wyżywienie kierowanej grupy i utrzymanie jej w dobrym nastroju.
W większym stopniu usatysfakcjonowani powinni być z kolei miłośnicy starć taktycznych. Pomijając całkiem ich znaczną liczbę podczas rozgrywki właściwej, twórcy (w jakiś czas po pierwotnej premierze) zaimplementowali z myślą o nich dodatkowy tzw. tryb przetrwania, na który składa się 40 pojedynków o wzrastającym poziomie trudności oraz stopniu zróżnicowania. Z odrobiną złośliwości można nawet stwierdzić, iż stanowi on pewnego rodzaju serię w pigułce, niejako streszczenie fabuły wraz z esencją zabawy.
Z kolei dwóch lat poświęconych na produkcję nie zmarnowali członkowie zespołu odpowiedzialni za oprawę wizualną. Gracz ma do czynienia z szeregiem nowych elementów – jak choćby (skromnymi, bo skromnymi, ale jednak) scenkami przerywnikowymi generowanymi na silniku gry, znacznie więcej jest również pełnoprawnych cutscenek, w ogóle jest bardziej rozmaicie i nowatorsko. Podobnie rzecz się ma z muzyką, choć w mej ocenie nieco w zbyt skromnym stopniu współtworzy ona klimat produkcji.
The Banner Saga 2 to godny sequel niemal pod każdym względem, w istocie nie tylko bardziej rozbudowany, co po prostu lepszy od poprzedniczki. Wciąż nie jest to gra na dziesiątki godzin, uporanie się z nią zajęło mi dwa (letnie) popołudnia, lecz był to czas niewątpliwie mile spędzony.
Autor: Klemens
Podobnie jak to miało miejsce w przypadku „jedynki”, ponownie z drobnymi interludiami przyjdzie nam pokierować losami dwóch karawan, składających się z wyszkolonych wojowników, varlów – czyli swego rodzaju odpowiedników olbrzymów – oraz pozostałych członków klanu niemających z wojaczką nic wspólnego.
Ich opowieści są zupełnie odmienne – o ile pierwsza grupa to typowi pacyfiści, a właściwie uchodźcy przed wojną, o tyle na czele drugiego gremium stoi varli kondotier, myślący nade wszystko w kategoriach wzbogacenia się w tych niespokojnych czasach. W konsekwencji zupełnie różne są oczekiwania dowódców obu grup, wskutek czego gracz musi wykazywać swoistą gimnastykę intelektualno-moralną, co zresztą dostarcza niemałej frajdy.
Trzeba też dod
Nie zmienił się również fakt, że decyzje gracza nieodmiennie potrafią mieć znaczenie – potrafią zadecydować o śmierci określonej postaci czy opuszczeniu przez nią na zawsze (przynajmniej tak by się początkowo zdawało) grupę i samego gracza. Nie wszystkie rezultaty są oczywiste czy nawet przewidywalne, ale scenariuszowo zostają zręcznie wytłumaczone.
Szkoda tylko, że warstwa strategiczna gry – najbardziej zaniedbana w części pierwszej pomimo swego potencjału – została w „dwójce” zupełnie zbagatelizowana. Autorom chyba zabrakło potencjału organizacyjno-finansowego na jej rozwinięcie do pierwotnych zamierzeń, tak że miast rozwoju uświadczyła ona już niemal całkowitej atrofii. W takiej sytuacji zaś staje pod znakiem zapytania celowość przejmowania się głównym – zdawałoby się – zmartwieniem jaki stanowi wyżywienie kierowanej grupy i utrzymanie jej w dobrym nastroju.
W większym stopniu usatysfakcjonowani powinni być z kolei miłośnicy starć taktycznych. Pomijając całkiem ich znaczną liczbę podczas rozgrywki właściwej, twórcy (w jakiś czas po pierwotnej premierze) zaimplementowali z myślą o nich dodatkowy tzw. tryb przetrwania, na który składa się 40 pojedynków o wzrastającym poziomie trudności oraz stopniu zróżnicowania. Z odrobiną złośliwości można nawet stwierdzić, iż stanowi on pewnego rodzaju serię w pigułce, niejako streszczenie fabuły wraz z esencją zabawy.
Z kolei dwóch lat poświęconych na produkcję nie zmarnowali członkowie zespołu odpowiedzialni za oprawę wizualną. Gracz ma do czynienia z szeregiem nowych elementów – jak choćby (skromnymi, bo skromnymi, ale jednak) scenkami przerywnikowymi generowanymi na silniku gry, znacznie więcej jest również pełnoprawnych cutscenek, w ogóle jest bardziej rozmaicie i nowatorsko. Podobnie rzecz się ma z muzyką, choć w mej ocenie nieco w zbyt skromnym stopniu współtworzy ona klimat produkcji.
The Banner Saga 2 to godny sequel niemal pod każdym względem, w istocie nie tylko bardziej rozbudowany, co po prostu lepszy od poprzedniczki. Wciąż nie jest to gra na dziesiątki godzin, uporanie się z nią zajęło mi dwa (letnie) popołudnia, lecz był to czas niewątpliwie mile spędzony.
Autor: Klemens